Proces zmiany pokoleniowej to zjawisko, któremu towarzyszy bardzo wiele emocji. To właśnie obawy przed sprostaniem presji i oczekiwaniom rodziców, rodzeństwa, małżonków, pracowników i ich rodzin powodują, że sukcesja to interdyscyplinarny i wielowątkowy, a przede wszystkim bardzo emocjonalny proces, któremu efektywnie sprostają tylko ci sukcesorzy, którzy będą na te trudne i niekiedy ambiwalentne emocje przygotowani.
W biznesie rodzinnym obawy te wykraczają również poza rodzinę właścicielską czy kadrę pracowniczą, a swoim zasięgiem dotykają obszaru lokalnej społeczności, gdyż odpowiedzialność za region, w którym funkcjonuje firma, jest w sposób naturalny wpisana w kod DNA firmy.
Firmy rodzinne są społecznie odpowiedzialne. Innym problemem jest fakt, iż tematu sukcesji w firmach się praktycznie nie podejmuje, często bywa on przemilczany i nieskończenie wiele razy odkładany przez właściciela na później. Potencjalny sukcesor często nie jest również świadomy swoich praw, zakresu odpowiedzialności i oczekiwań, jakie mają wobec niego rodzice w związku z funkcjonowaniem przedsiębiorstwa. Wszystko to powoduje, że pokolenie, które jest predysponowane do przejęcia biznesu po nestorach, bywa zdezorientowane, przestraszone, pozbawione motywacji i czasem nawet traci własną tożsamość i charyzmę, która ginie w cieniu autorytetu ojca lub matki. Tak silna presja, której doświadcza pokolenie potencjalnie następnych przedsiębiorców, powoduje, że osób, które świadomie stawiają na wyzwanie sukcesyjne, jest tak niewiele. Czy można to zmienić? Można, trzeba jednak najpierw wsłuchać się w ich prawdziwe obawy.
Obawy sukcesorów firm rodzinnych
Konfrontacja z autorytetem
Potencjalny sukcesor musi najpierw zmierzyć się sam ze sobą, ze swoimi marzeniami, skonfrontować się z własnymi oczekiwaniami wobec planowanej ścieżki kariery, odkryć własną tożsamość zawodową, a później zmierzyć się z dotychczasowym właścicielem. Właścicielem, przez pryzmat którego przemawia silny autorytet, biznesowe dokonania, ugruntowana pozycja, którą budował od momentu założenia firmy bądź jej przejęcia z rąk poprzedniego pokolenia. Gdy sukcesja staje się rzeczywistością i następca przejmuje firmę, potężnym wyzwaniem jest zmierzenie się z autorytetem dotychczasowego managera (rodzica) i zbudowanie własnej tożsamości biznesowej oraz zaufania wśród pracowników, kontrahentów, klientów i pozostałych interesariuszy firmy rodzinnej.
Ileż to razy w trakcie spotkań z młodymi ludźmi, którzy stoją u progu tej decyzji, słyszeliśmy rozterki:
Wsparcie nestora będzie następcy niezwykle mocno potrzebne, a wręcz kluczowe, gdyż oprócz tego, że sukcesor sam będzie porównywał się do nestora, to jeszcze robić to będą pracownicy. Kolejne wyzwanie związane jest bowiem z podejrzliwą postawą pracowników wobec nowych właścicieli. Pracownicy mogą negować talenty, proponowane zmiany i usprawnienia czy rekomendowane obszary strategicznego rozwoju, a także umiejętności faktycznie posiadane przez kolejne pokolenie i odbierać dobrą passę firmy jako wynik działań dokonanych przez poprzednika. Pracownicy w ten sposób nie doceniają efektów pracy nowego zarządzającego. Co więcej, wszelkie porażki w firmie mogą przypisywać sukcesorowi i oceniać je znacznie surowiej niż błędy poprzednika, zgodnie z przeświadczeniem, iż nowy szef burzy dobrą sytuację firmy. Jest to niewątpliwie efektem strachu pracowników przed „nową miotłą” i obaw przed jakimikolwiek zmianami.
Wsparcie nestora będzie następcy niezwykle mocno potrzebne, a wręcz kluczowe, gdyż oprócz tego, że sukcesor sam będzie porównywał się do nestora, to jeszcze robić to będą pracownicy.
Często to mierzenie się z autorytetem jest szczególnie trudne. Dotyczy to sytuacji, w której właściciel firmy nie do końca wszedł w rolę ustępującego managera. Przekazanie firmy jest równoznaczne z oddaniem bezpośredniej kontroli nad jej prowadzeniem, a rodzice, aby tej kontroli nie utracić, nie udzielają dzieciom stosownej władzy i uprawnień. Powodem braku przekazania takiej kontroli jest na pewno obawa przed zniweczeniem dzieła życia nestora, jakim było założenie i rozwinięcie biznesu do aktualnej skali, ale również, co jest masowym problemem większości polskich przedsiębiorców, brak planu nestora na swoją przyszłość poza firmą po sukcesji. Zaangażowani niemal od trzech dekad w rozwój swoich firm przedsiębiorcy poświęcili całą swoją energię na działania związane z funkcjonowaniem biznesu, zapominając przy tym o własnym hobby i pasji. Jest to zjawisko obecne w znakomitej większości polskich firm rodzinnych, które zostały od zera założone po okresie uwolnienia gospodarczego w 1989 roku.
Każdy sukcesor, który zdecyduje się na karierę w rodzinnym przedsiębiorstwie, zmuszony będzie zmierzyć się z silnym autorytetem nestora. W badaniu przeprowadzonym podczas kongresu Next Generation 2016 w Poznaniu sukcesorzy wskazali, że decydujący głos w firmie należy do nestora. Sukcesor nigdy nie zbuduje własnego autorytetu, a być może nawet zwiększą się jego kompleksy związane z „wchodzeniem w buty” prezesa, jeżeli nie będzie posiadał własnych, autonomicznych w realizacji projektów. Warto wyodrębnić oraz dedykować sukcesorowi jeden z obszarów prowadzenia firmy w taki sposób, by ten mógł się w nim realizować.
Dlatego budowa autorytetu sukcesora w obliczu współpracowników, kontrahentów i klientów należy do najbardziej wymagających wyzwań zmiany sukcesyjnej w firmie rodzinnej. Jest to powszechny problem, szczególnie w Polsce, gdzie większość firm rodzinnych znajduje się wciąż w posiadaniu pierwszego pokolenia. Dzieje się tak dlatego, że pokoleniu przejmującemu przedsiębiorstwo niezwykle trudno jest przewyższyć zapał i charyzmę założycieli firm, którzy zbudowali swój biznes od podstaw i w których wizję i plan działania wierzą zatrudnieni pracownicy i ich rodziny.
Ważne jest więc, by świadomie budować autorytet „młodego” właściciela, dawać mu dużo przestrzeni do działania i konsekwentnie kreować jego silną pozycję zarówno wewnątrz firmy, jak i na zewnątrz, w relacjach z klientami. Jeśli pójdzie to w parze z jego zaangażowaniem w pracę, poczuciem odpowiedzialności za firmę, to z czasem przyniesie pożądane efekty.
Pozyskanie wsparcia pracowników
Jeżeli od samego początku sukcesji nestor nie zadba o to, by tak pracowników, jak i dzieci nauczyć wzajemnego szacunku, przygotować ich na zmianę i towarzyszyć im podczas procesu, nie może wzbudzać zdziwienia fakt, iż pracownicy są niechętni wobec sukcesora. Oczywiście, ogromna rola w tej relacji jest również po stronie dziecka, które „wchodzi” do firmy. To od niego zależy, jak ocenią go podwładni.
„Boję się, czy będziemy mieli dobre relacje z pracownikami, którzy szanowali naszych rodziców. To nawet nie chodzi o to, że jestem ten nowy, młody, którego pamiętają jeszcze z czasów szkoły. Chodzi o to, czy uda mi się zrobić coś takiego, co przekona ich do mnie… Naprawdę to moja największa obawa”.
Pracownicy spoza rodziny także mają obawy związane z procesem sukcesji. Często się obawiają, jak zmiana właściciela wpłynie na firmę i jej kondycję, ale także personalnie na nich. Pracownicy chcieliby, aby utrzymała się kultura firmy oraz wartości, które ją dotychczas cechowały.
Wchodzący do firmy sukcesor powinien być świadomie wychowywany w duchu przedsiębiorczości przez nestora, a realizowane przez niego zadania powinny być od samego początku wyznaczane w taki sposób przez rodzica bądź moderatora procesu sukcesji, by mógł on wykazać się swoimi umiejętnościami i kompetencjami w stosunku do pracowników, a także pracować zespołowo wraz z nimi, by móc poznać mocne i słabe strony każdego z kluczowych pracowników w firmie. Tego typu procesy wzmacniają więzi pomiędzy juniorem a „starą gwardią”, ale również pozwalają sukcesorowi poznać organizację od środka, zrozumieć kluczowe kompetencje najważniejszych osób w firmie, mechanizmy działające w firmie, by w efekcie lepiej wykorzystywać potencjał kadry pracowniczej przy jednoczesnym budowaniu w ich oczach autorytetu przyszłego prezesa.
Własna zawodowa tożsamość i pozorna decyzyjność
Aby można było mówić o dobrym przygotowaniu do zmiany pokoleniowej, ważny jest pierwszy etap sukcesji, czyli komu właściciel zacznie przekazywać wiedzę o firmie. Procesy te trwają wiele lat, nie mogą być skracane do „pilnej potrzeby”, bo zmniejsza to ich skuteczność. W związku z tym jednym z kluczowych czynników powodzenia jest posiadanie sukcesora (ewentualnie decyzja o sukcesji pozarodzinnej).
Właściciel powinien wiedzieć, że nie bez znaczenia jest obawa przed brakiem rzeczywistej decyzyjności, blokowaniem działań już po sukcesji. Młode pokolenie wyraża obawę, że jako były zarządzający wciąż jednak będziesz „się wtrącał” w obszar zarządczy ze swoimi „mądrymi radami”:
To mówią dzieci rodziców, którzy „przekazali” dzieciom odpowiedzialność za firmę rodzinną. Albo precyzując: wydaje im się, że przekazali. Rodzicom się wydaje. Bo dzieciom wydaje się, że nie. I to pole różnych konfliktów. Sukcesja, która jest jak zebra na pasach: raz ją widać, a raz nie.
Sukcesorzy, którzy zdecydowali się na pracę w firmie rodzinnej bezpośrednio po studiach bądź w charakterze swojej pierwszej poważnej pracy, zmuszeni są zmierzyć się z autorytetem rodziców. Zdrowym rozwiązaniem, które uwiarygadnia kompetencje oraz intencje sukcesora, jest budowa własnego autorytetu poza firmą rodzinną, np. poprzez pracę w korporacji bądź innej rodzinnej firmie, zarówno w kraju, jak i za granicą. Zebrane w ten sposób kontakty, doświadczenie, umiejętności czy zrealizowane projekty stanowić będą podwaliny zaufania do kompetencji sukcesora ze strony nestora.
Ciągłe oczekiwanie…
A co z tymi, którzy wciąż czekają? Jeśli miałbym wymienić jedno z trudniejszych zadań, jakie mają przed sobą dzieci z biznesów rodzinnych, to byłoby nim czekanie. Czekanie nawet nie na samo przekazanie firmy, odpowiedzialności, władzy. Ale po prostu czekanie na decyzję! Jakąkolwiek. Ale jasną i wiążącą.
„Dzieci” te mimo dorosłości wciąż czują się rzeczywiście jak dzieci przy silnych rodzicach, właścicielach. Często też po studiach, lata po absolutorium, po skończeniu różnych studiów podyplomowych czy nawet doktoratów lub studiów MBA dalej czekają, aż będą miały większy wpływ na to, co dzieje się z firmą. Nie chcę oczywiście powiedzieć, że taka jest reguła. Chcę jedynie zaznaczyć, że proces sukcesji inicjować powinni właściciele. Wówczas jest największa szansa, że zakończy się on sukcesem.
Niestety takie zawieszenie w oczekiwaniu jest bardzo typowym stanem. Ważne jest, by właściciel firmy sobie uświadomił, jakie emocje w związku z taką sytuacją towarzyszą jego dzieciom. Można dzięki temu zaoszczędzić im wielu obaw, niepewności, lęków. To rzeczywiście smutne, gdy dorośli, niejednokrotnie ponad czterdziestoletni mężczyźni czy dojrzałe kobiety, wciąż siedzą „w poczekalni” swojego zawodowego rozwoju. Czekają, aż rodzic posunie się trochę dalej. Zrobi pierwszy krok. Zaplanuje i weźmie odpowiedzialność nie tylko za swoje wyjście z firmy, ale też za wejście w nią dziecka w odpowiednim czasie.
Młodzi nie będą czekać w nieskończoność na objęcie coraz to bardziej wymagających stanowisk czy realizację wymagających projektów w firmie.
Przysłowie „Trudno jest znaleźć miejsce słońcu w cieniu drzewa genealogicznego” może stać się rzeczywistością w niektórych rodzinach. Brak poczucia odpowiedzialności sukcesora za firmę odczuwany jest przez nich jako przeciągający się okres zawieszenia w próżni. Sukcesorzy, będąc niepewni swojej przyszłości, pozycji oraz autorytetu w firmie, nie są w stanie wygenerować maksymalnego poziomu zaangażowania w biznes, nie są też w pełni gotowi do przejęcia pełnego zakresu odpowiedzialności za realizację własnych, autonomicznych projektów, a także mniej angażują się w proces planowania strategii międzypokoleniowej, będąc w przekonaniu, że ich głos nie jest tak samo wartościowy jak głos nestora. Młodzi nie będą czekać w nieskończoność na objęcie coraz to bardziej wymagających stanowisk czy realizację wymagających projektów w firmie. Jeżeli ta wspomniana wyżej próżnia utrzyma się zbyt długo, to możemy zatracić potencjał, który spoczywa w predyspozycjach do przedsiębiorczości sukcesora, a nawet spowodować jego odejście z firmy rodzinnej na rzecz własnego biznesu bądź podjęcia pracy najemnej.
Jeżeli nestor nie zadeklaruje konkretnie (z pewnym buforem czasowym) daty przejścia na emeryturę bądź wycofania się z prowadzenia biznesu i odejścia do organu nadzoru, sukcesor nigdy nie zyska pewności siebie i nie będzie funkcjonował jako pełnowartościowy następca.
Brak autonomii sukcesora może doprowadzić zaś do nieodwracalnej w skutkach sytuacji, w której sukcesor przyzwyczai się, że i tak do niego nie należy ostateczna decyzja, i nie będzie w pełni angażował się w swoją pracę, ponieważ nestor i tak podejmie własną, inną decyzję.
To była ta ciemna albo ciemniejsza strona sukcesji – z perspektywy sukcesora. Czy jest zatem jaśniejsza? Jest! Oczywiście, że jest!
Wsparcie dla rodziny
Analiza optymistycznych czynników związanych z procesem sukcesji wykazała, że sukcesorzy cieszą się na to, że mogą wnieść do firmy energię, zapał, świeżość, entuzjazm, nowe pomysły. Definiują siebie jako grupę uczącą się szybciej, wprowadzającą nową jakość myślenia i działania. Mają poczucie chęci działania na rzecz firmy nie tylko po to, by kontynuować jej rozwój w wymiarze stricte biznesowym, ale także w wymiarze wdzięczności do rodziców, założycieli. Chcą, by ci mogli udać się na zasłużony odpoczynek, by mieli więcej czasu dla siebie, troszczą się o ich zdrowie i kondycję fizyczną. Chcą dać im „poczucie bezpieczeństwa, a my zajmiemy się wszystkim”. Nawet gdy sukcesor po przejęciu odpowiedzialności chce wprowadzić w firmie radykalne zmiany, musi ze wszelkich sił starać się nie tylko o pozyskanie przychylności ustępujących managerów, ale przede wszystkim musi mieć na względzie chęć zachowania ciągłości firmy poprzez respektowanie tradycji oraz tworzenie atmosfery sprzyjającej zmianom. „Chcemy dać rodzicom poczucie ciągłości biznesu i sensu działania, by wiedzieli i czuli, że ich praca miała sens”.
Sukcesorzy mimo wielu obaw związanych z procesem sukcesyjnym podsumowali w dwóch na trzy badanych grupach, że chcą się angażować i dawać z siebie jak najwięcej, aby móc odpłacić rodzicom za ich trud i poświęcenie w rozwój firmy. Ważne jest jednak, by robili to również dla siebie. Możesz przypomnieć swoim dzieciom, że jesteś szczęśliwy, gdy one są szczęśliwe. A nie, gdy szukając „szczęśliwego zakończenia dla historii sukcesyjnej”, podejmują się zadań, które wykraczają poza ich wyobrażenie o ciekawej pracy i zawodowym rozwoju.
Ważne jest, by zdiagnozować i otwarcie komunikować rzeczywiste intencje wobec planów sukcesyjnych. Sukcesor może być wewnątrzrodzinny, jeśli taka jest wola nestorów oraz potencjalnego kandydata z rodziny nuklearnej. Może być nim również ktoś z dalszego otoczenia, np. ktoś z dalszej rodziny, członek rodziny nienuklearnej bądź nawet któryś z kluczowych pracowników. Wszystko jest kwestią woli właścicieli, którzy zdecydują się biznes przekazać w ręce kolejnej generacji, sukcesorów, którzy zdecydują się biznes przejąć, czy wspólnych wartości towarzyszących zainteresowanym stronom, a także predyspozycji, które pasują do danej firmy w danej sytuacji.
Tekst jest fragmentem książki „Narodziny firmy rodzinnej” – red. Adrianna Lewandowska, Piotr Andrzejczak, Maciej Stradomski, wyd. Instytut Biznesu Rodzinnego 2017. Książkę można kupić w księgarni Instytutu Biznesu Rodzinnego: www.ksiegarnia.ibrpolska.pl
Strona korzysta z plików cookies i innych technologii automatycznego przechowywania danych do celów analitycznych, realizacji usług i bezpieczeństwa oraz reklamowych, z wykorzystaniem profilowania. Korzystając z Serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki pliki cookies będą automatycznie zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji na temat zarządzania plikami cookies znajdziesz w Polityce prywatności Serwisu.