Jak inwestycja w sport buduje rozpoznawalność marki firmy rodzinnej za granicą?
Gdy jego ojciec i wujek budowali sukces Trefla, towarzyszył temu przedsięwzięciu od samego początku – już jako młody chłopak pomagał w produkcji puzzli w garażu dziadka. Wychowanie w duchu przedsiębiorczości czy sportowych wartości wpajanych przez charyzmatycznego ojca zaowocowało: dzisiaj Marek, sukcesor, jest teraz jedną z najważniejszych osób w biznesie rodziny Wierzbickich, twórców Grupy Trefl S.A., słynącej m.in. z produkcji puzzli, kart, gier planszowych czy animowanych filmów dla najmłodszych. Więcej opowiada sam Marek Wierzbicki, Prezes Zarządu Trefl Sopot S.A.
Kim
w świecie biznesu jest dla Pana Kazimierz Wierzbicki?
Moim
mentorem i wzorem. Zbudował z niczego firmę, która jest już od
wielu lat liderem w naszej branży na rynku polskim, a także
liczącym się graczem na rynku europejskim. Trzeba pamiętać, w
jakim momencie zdecydował się na rozpoczęcie działalności i
jakim kapitałem dysponował.
Przed
objęciem sterów w drużynach sportowych Grupy Trefl pracował Pan w
spółce matce. Czym zajmował się Pan wtedy w firmie? Jak wyglądała
Pana ścieżka rozwoju w Treflu?
Byłem
przy Treflu od samego początku. Pamiętam, że jako młody dzieciak
pomagałem, kiedy produkcja puzzli odbywała się w garażu u
dziadka. Później w wieku kilkunastu lat dorabiałem sobie w czasie
wakacji tnąc tekturę na gilotynie w Treflu, aby zarobić na zegarek
czy sprzęt audio.
Bardziej
odpowiedzialna praca rozpoczęła się na ostatnim roku studiów,
kiedy rozpocząłem swoją wspinaczkę po szczeblach kariery od
działu sprzedaży eksportowej w Treflu.
Obserwując
zachowania rodziców wiele się uczymy, a cenne lekcje
wykorzystujemy podejmując samodzielne decyzje. Jakie wartości
biznesowe są domeną rodziny Wierzbickich?
Tata
zawsze w biznesie, ale nie tylko w nim, kierował się uczciwością,
dane słowo było zawsze dotrzymywane, nawet jeżeli biznesowo
realizowanie go nie było korzystne ekonomicznie. Chyba jestem w
tym względzie podobny.
Uważam,
że rynek docenia i w wielu przypadkach lepiej traktuje
podmioty,
które
mają charakter rodzinny.
Jakie
są według Pana kluczowe kompetencje sukcesora, niezbędne do
efektywnej współpracy z rodzicami w biznesie?
Aby
potomek twórcy mógł efektywnie współpracować z rodzicem,
ważne jest jego zaufanie i wiara w wiedzę następcy, przekonanie,
że ten angażuje się w swoją pracę w 100%, ale także akceptacja
ewentualnych porażek.
Kiedy
podjął Pan decyzję, że Pana marzenia biznesowe związane będą z
zarządzaniem klubami sportowymi?
Przy
poważnym sporcie byłem od dziecka, bo tata był trenerem
koszykówki w Spójni Gdańsk i już jako malucha zabierał mnie
na treningi oraz mecze tego zespołu. Kiedy byłem na studiach
powstała drużyna Trefl Sopot i towarzyszyłem jej od III ligi,
dlatego kiedy dostałem propozycję, aby objąć stanowisko w
zarządzie sportowej spółki Atom Trefl Sopot S.A., dość szybko
zdecydowałem się przyjąć propozycję.
Biznes
rodzinny to pasmo sukcesów i porażek. O tych pierwszych mówimy z
dumą, o drugich staramy się szybko zapomnieć i wyciągnąć
wnioski. Jaki był Pana dotychczas najmniej udany projekt, jak sobie
Pan z nim poradził i jakie wyciągnął z tego wnioski na
przyszłość?
To
co mnie gryzie i nie do końca poszło po mojej myśli, to historia,
która związana jest właśnie z historią naszej żeńskiej drużyny
siatkarskiej Atom Trefl Sopot. Nasz możny sponsor wycofał się z
dnia na dzień, mimo ważnej przez jeszcze przez dwa lata umowy.
Postawiło to właściciela w bardzo trudnej sytuacji, próbowaliśmy
ciągnąć ten projekt na własnych plecach przez jeden sezon, jednak
nie udało się znaleźć w tym czasie liczącego się partnera,
który uzupełniłby wyrwę w budżecie, i musieliśmy podjąć
bardzo trudną decyzję o odsprzedaży udziałów i przeniesieniu
drużyny do innego miasta.
Z
czego natomiast w biznesie jest Pan najbardziej dumny?
To
co sprawia mi przyjemność to to, że udaje nam się zachować
polski charakter, zbudować kapitał i grupę, która potrafi
konkurować z znacznie możniejszymi i silnymi kapitałowo
przedsiębiorstwami.
Swoją
markę budujecie stricte na rodzinnych wartościach, co sprawiło, że
Wasze produkty kocha cała Polska bez podziału na kategorie
wiekowe. Podkreślacie również, że Wasza firma jest RODZINNA.
Jakie korzyści widzi Pan w budowaniu wizerunku marki – FIRMY
RODZINNEJ?
Uważam,
że rynek docenia i w wielu przypadkach lepiej traktuje podmioty,
które mają charakter rodzinny. Nie jest to regułą, ale
przedsiębiorstwa należące do jakiegoś wielkiego holdingu
międzynarodowego odbierane są z mniejszą sympatią.
O
właścicielach klubów sportowych w Polsce mówi się, że prowadzą
bardzo drogie hobby, do którego zazwyczaj na koniec roku dopłacają
i to nie mało. Pan, będąc Prezesem spółek sportowych Trefla,
również należy do grona tych pasjonatów? Czy poprzez odpowiedni
reżim finansowy, strategię działania, politykę transferową czy
szkoleniową da się w Polsce zarabiać na sporcie na poziomie
ekstraklasowym?
Patrząc
tylko na wymiar biznesowy to rzeczywiście ciężko traktować sport
w Polsce jako maszynkę do zarabiania. Chyba tylko awans do
piłkarskiej ligi mistrzów może przynieść realny zysk klubowi
sportowemu. Jak jednak wiemy, o taki awans walczy wiele podmiotów i
bardzo niewielu ma szczęście tam się dostać.
Biznes w sporcie i sport w biznesie. Jakie przełożenie na rozpoznawalność oraz renomę marki Trefl mają inwestycje w sport? W Polsce jest ona zapewne ogromna, a jak to wygląda za granicą?
Na
rozpoznawalność brandu za granicą ma wpływ uczestnictwo
drużyn w pucharach europejskich. Niestety nasze rozgrywki krajowe
nie wzbudzają aż tak dużych emocji za granicą.
Mamy
to szczęście, że w tym roku nasza męska drużyna siatkarska Trefl
Gdańsk występuje w siatkarskiej lidze mistrzów CEV, będziemy
więc utrwalać rozpoznawalność marki za granicami kraju przez
kolejny sezon.
Często
słyszymy o Waszych projektach aktywizujących młode pokolenia. Czy
ostatnia inwestycja w program sportowy aktywizujący koszykarską
młodzież przyniosła zamierzone efekty? Czy klub będzie miał
swoich wychowanków, którzy będą stanowić o sile napędowej
drużyny?
W
naszych klubach zawsze kładliśmy duży nacisk na szkolenie
młodzieży, jest to ważna pozycja w budżetach klubów, i mimo że
nie przekłada się ona bezpośrednio na wynik sportowy drużyny tu i
teraz, to świadomie podejmujemy trud, aby promować zdrowe postawy,
licząc, że być może uda nam się wykształcić zdolnych
koszykarzy czy siatkarzy. Nasze drużyny młodzieżowe odnoszą od
lat wiele sukcesów w młodzieżowych, zdobywając medale Mistrzostw
Polski w różnych kategoriach wiekowych. Co ważne, ta młodzież
przechodzi do kategorii seniorskich i mamy kilkudziesięciu
koszykarzy i siatkarzy grających w najwyższych ligach Polskich
wywodzących się z naszych klubów.
Jakie
wartości i wzorce, które kształtują młodych ludzi w drodze ku
dorosłości przekazuje Trefl, inwestując w rozwój sportowych
młodych ludzi?
Sport
to kuźnia charakterów, kształtuje wiele pozytywnych cech u młodych
ludzi, takich jak wytrwałość, pracowitość zawziętość,
systematyczność, punktualność, niezrażanie się porażkami,
umiejętność zachowania się w grupie. Znamy historie wielu naszych
wychowanków, którzy zakończyli wyczynowe uprawianie sportu i
odnoszą wiele sukcesów w życiu zawodowym.
Jak
świadomy przedsiębiorca powinien wspierać lokalną społeczność?
Nie
chciałbym powiedzieć, że sport to jedyna droga na wspieranie
lokalnych społeczności, ale uważam, że świadomy i dobry
przedsiębiorca powinien o swoim otoczeniu pamiętać, dzieląc
się możliwościami, jakie daje mu prowadzenie biznesu. Czy
będzie to wydarzenie kulturalne, wsparcie dla działania
proekologicznego, pomoc lokalnemu klubowi sportowemu, czy inne
działanie, to już zależy od strategii przedsiębiorców.
W
firmach rodzinnych ważne są wspólne rytuały, które spajają
członków rodziny zaangażowanych w biznes. Jak to wygląda w
rodzinie Wierzbickich?
Za
taki rytuał można uznać to, że przy każdym spotkaniu z Ojcem
nasze rozmowy po jakimś czasie zaczynają schodzić na tematy
związane z którymś z naszych biznesów.
Czy
będzie trzecie pokolenie w firmie?
Na
pewno nie będzie odgórnego nacisku, trzecie pokolenie rzeczywiście
jest, ale jaką drogę wybierze, czas pokaże. Jeżeli będzie
taka chęć, to na pewno trzecie pokolenie uzyska wsparcie zarówno
od pierwszego, jak i drugiego.
Często
mówi się, że właściciel firmy rodzinnej nie ma własnego
hobby, gdyż te stanowi właśnie jego biznes. U Pana jest inaczej. W
Internecie znaleźć można zapiski o Pana licznych wyprawach
wędkarskich. Czy wyłącza Pan wtedy telefon? To czas przemyśleń,
odpoczynku i ładowania baterii na kolejny rok wyzwań? Mówi
się, że podróże kształcą, czego Pan uczy się na takich
wyprawach?
Rzeczywiście,
jestem lekko zwariowany na punkcie wędkarstwa. Ok. 20 lat
zwiedzałem z wędką różne zakątki naszego pięknego kraju.
Ostatnie 10 lat, gdy mam mniej czasu, 2-3 razy w roku wyjeżdżam za
granicę, aby realizować swoją pasję. Zafascynowany jestem
Mongolią, byłem w Kanadzie, Chile, ostatnio najczęściej próbuje
pokonać Łososia Atlantyckiego na muchę w Rosji, Szkocji,
Norwegii czy Finlandii.
Niestety nawet podczas tych wypraw czasem włączam komórkę, chyba że jestem poza zasięgiem sieci, i wtedy psychicznie odpoczywam najbardziej. Forma wędkarstwa, jaką uprawiam, jak również dziki teren, w którym przebywam, nie pozwala raczej odpocząć fizycznie, ale tego właśnie szukam, bo na co dzień przy biurku ruchu mi brakuje.
Jakie
ma Pan największe biznesowe marzenie?
Wolę
o swoich największych marzeniach nie opowiadać, w perspektywie
trochę krótszej, marzy mi się, aby w przeciągu pięciu lat
prowadzony przeze mnie klub wrócił tam, gdzie już kiedyś
wielokrotnie był, czyli na podium Energa Basket Ligi.
Strona korzysta z plików cookies i innych technologii automatycznego przechowywania danych do celów analitycznych, realizacji usług i bezpieczeństwa oraz reklamowych, z wykorzystaniem profilowania. Korzystając z Serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki pliki cookies będą automatycznie zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji na temat zarządzania plikami cookies znajdziesz w Polityce prywatności Serwisu.