Kobieta, która zbudowała autorytet w męskiej w branży. Barbara Woźniak – liderka z charyzmą
“Byliśmy, jesteśmy i będziemy firmą rodzinną”. To słowa,
których śmiało można użyć w opisie firmy rodzinnej Fermy Drobiu
Woźniak, którą od lat zarządza rodzina Woźniaków. Barbara,
synowa Zbigniewa Woźniaka, choć została rzucona na głęboką
wodę, wykorzystała swój potencjał charakteru i osobowość by
pomóc firmie stać się polskim liderem branży. O tym jak to jest
pracować z rodziną, przygotowywać następców, wyznaczać kierunki
strategiczne oraz rozwijać biznes, w rozmowie z Łukaszem
Tylczyńskim, opowiada charyzmatyczna Barbara Woźniak – jedna z
najbardziej wpływowych kobiet polskiego biznesu.
Rozmowa Łukasza
Tylczyńskiego
Pani Barbaro,
kiedy dołączyła Pani do firmy? Od początku była to dla Pani
firma rodzinna?
Mój start w
Fermach Woźniak to rok 2007. Przyszłam do firmy z instytucji
finansowej, dlatego też nowe wyzwania, jakie napotkałam były dla
mnie absolutną nowością, także nie było łatwo. Fermy Woźniak
to firma rodzinna, dla każdego członka naszej społeczności,
niezależnie czy jest „z rodziny” czy też spoza, darzymy się
szacunkiem, zrozumieniem i jesteśmy dla siebie fair.
Jak
przebiegała Pani ścieżka kariery w firmie?
Zostałam
rzucona od razu na głęboką wodę, co z perspektywy czasu było dla
mnie i mojego rozwoju bardzo dobrym posunięciem. Traktuje to jak
ogromny komplement. Został wykorzystany potencjał mojego charakteru
i osobowość. Dzięki temu poszerzyłam swoją wiedzę, a teorię
przekułam w praktykę. Oczywiście, przy tego typu zadaniach
zarządczych dostałam pełne spektrum narzędzi z których mogłam
korzystać cały czas. To niezwykle ułatwiło mi realizowanie
projektów. Jestem wdzięczna za taki komfort pracy, pomimo, że
zadania były trudne. Co było najtrudniejsze w budowaniu autorytetu
synowej w firmie rodzinnej?
Rodzina nie ma
taryfy ulgowej, wręcz przeciwnie. Wymaga się od nas podwójnie,
odpowiedzialność jest także większa niż standardowo. Sprostanie
zadaniom wg wizji Teścia nie należy do najłatwiejszych, ale daje
wiele satysfakcji. Niezależnie jednak od okoliczności, uważam, że
autorytet buduje się poprzez szacunek do swoich partnerów w pracy,
dzielenie się wiedzą, słuchaniem innych i czerpaniem inspiracji z
tego oraz także wyrozumiałość do innych. Dość istotny jest
także feedback – informacja zwrotna dla pracownika, szefa czy
kontrahenta również buduje autorytet. Wierzę w komunikację
szeroko pojętą, po prostu.
Czy musiała
Pani komuś udowadniać, że będzie Pani sukcesorem firmy? Czy może
tylko samej sobie Pani to udowadnia? Co było najtrudniejsze dla Pani
we wdrażaniu się w struktury firmy, która jako kobieta obcuje
raczej w męskiej branży?
Nie ukrywam, że
chciałam udowodnić teściowi, że dokonał trafnego wyboru
angażując mnie do zarządzania tak dużą firmą. Jednak przede
wszystkim chciałam udowodnić sama przed sobą, że podołam
wszystkim postawionym mi zadaniom. Poza tym synowa jest „obcym”
człowiekiem, który wchodzi w rodzinę, dlatego też musi „więcej”,
tj. zapracować na zaufanie czy udowodnić, że jest rozsądnym
managerem. Czuję się odpowiedzialna za wszystkie projekty, które
prowadzimy w firmie. Fakt, jest to branża męska, ale uważam, że
płeć to kwestia wtórna, liczą się cechy charakteru. Ważne, aby
nasz „sparing partner” czuł do nas szacunek.
Barbara Woźniak z firmy Fermy Drobiu Woźniak jest liderem wśród producentów jaj konsumpcyjnych to jeden z największych producentów jaj konsumpcyjnych w Polsce i Europie. foto Wojciech Robakowski Rawicz 12.01.2018
Czy synowa
patrzy na biznes inaczej niż teść? Jak wygląda Pani współpraca
z p. Zbigniewem przy wyznaczaniu horyzontów strategicznych firmy?
Patrząc
holistycznie na cały proces podejmowania decyzji w wybranych
projektach – oczywiście, napotykamy różnice zdań. Każdy z nas
ma swój własny styl zarządzania, ale jako rodzina te różnice
budują całość. Jestem bardzo wdzięczna Teściowi, że zaufał mi
i nauczył i ukształtował w biznesie. Po tylu latach funkcjonowania
w tej branży, sama wypracowałam swoje drogi, podejmuje autonomiczne
decyzje, i pomimo, że czasami mamy inny punkt widzenia, to raczej
zawsze generalnie znajdujemy konsensus. Potrafimy się przekonać do
różnych rozwiązań.
Jakie obszary,
działy, działania poprowadziła i rozwinęła Pani inaczej niż
zrobiłby to senior?
Odnosząc się do
przeszłości uważam, że mój Teść podejmował odpowiednie
decyzje w odpowiednim czasie. Gdyby nie jego intuicja, determinacja i
odwaga firma nie byłaby w tym miejscu, w którym jest. Natomiast
należy pamiętać, że drugie pokolenie funkcjonuje w firmie już od
20 lat, rozwija i kształtuje firmę według swoich wizji. Teść
wymaga, daje nam bardzo szerokie pole do działania, inspiruje, ale i
rozlicza. Moim zdaniem jego największą zaletą i dojrzałością
biznesową jest pozostawienie nam pełnej decyzyjności. Myślę, że
ja takich prerogatyw synowej nie oddałabym od samego początku. To
wymaga sporej mądrości i znakomitej intuicji do ludzi.
Jakim
pracodawcą jest Rodzina Woźniaków? Jaka kultura organizacyjna
panuje w firmie?
W naszej firmie
mamy niski odsetek rotacji pracowników, mogę powiedzieć, że
pracują u nas kolejne generacje, całe rodziny. Wieloletni
pracownicy przyprowadzają kolejnych. Jesteśmy polską firmą, z
wieloletnim doświadczeniem i autentyczną historią, dlatego też
uważam, że jesteśmy godni zaufania. Traktujemy pracowników z
szacunkiem i zrozumieniem, to nasze podstawowe wartości, w które
mocno wierzymy. Co więcej, jesteśmy dostępni dla naszych
pracowników.
Jak dbacie o
lokalną społeczność?
Z największą
przyjemnością włączamy się w działania wspierające lokalne
społeczności i we wszystkie aktywności, którą mogą wesprzeć
potrzebujących. Uważam, że misją biznesu jest niesienie pomocy w
każdej formie, która może przynieść pozytywne rezultaty. Nie
chwalimy się tym szeroko, raczej jesteśmy szarą eminencją takich
aktywności. Wspieramy domy dziecka, ochotnicze straże pożarne,
szkółki futbolowe, jesteśmy partnerami w lokalnych imprezach
sportowych i sponsorujemy także młode talenty z zakresu sportu. A
wychodząc poza pomoc lokalną – wspomagamy Fundację DKMS, ściśle
współpracujemy z Fundacją Pani Ewy Błaszczyk „Akogo?”. W tym
roku odnawialiśmy jeden z korytarzy warszawskiego Centrum Zdrowia
Dziecka. Poza tym pomaganie sprawia nam ogromną radość.
U Polaków
widać mocny wzrost świadomości w odżywianiu – weganie,
wegetarianie, świadome czytanie etykiet produktów itp. W Polsce
odchodzi się również od chowu klatkowego na rzecz wolnego wybiegu.
A Jak Pani firma adaptuje się do tych trendów?
Kiedy w kwestie
dokonania wyboru wchodzą emocje, trudno jest polemizować. Trwa
burzliwa dyskusja odnośnie chowu kur: klatka kontra chów wolno
wybiegowy oraz ekologiczny, i ich dobrostanu oraz jakości jaja. W
biznesie penny market, gdzie cena to podstawowa, która od zawsze
dyktuje warunki, trend dotyczący szeroko pojętej ekologii w
produkcji jaj, postrzegam jako rozwiązanie na większe marże.
Dodatkowo, narracja, która temu towarzyszy, dla nas jako polskiego
producenta jest często nie do przyjęcia. Zacznę od tego, że nie
ma mowy o mniejszej ilości składników odżywczych, makro i mikro
elementów w jajach z chowu klatkowego. Szereg badań i wypowiedzi
ekspertów potwierdzają ten fakt. Szczęśliwa kura to taka, która
znosi jaja, dobrze karmiona powinna znosić jedno jajo dziennie.
Dlaczego w takim razie nie robi tego na wolnym wybiegu?
Kura znosi jaja
tylko w optymalnych warunkach, gdzie ma stały dostęp do pokarmu
najwyższej jakości, do czystej wody, jest jej ciepło. Otwarty
areał wcale tego nie gwarantuje – wręcz przeciwnie. Kura taka
często jest narażona na atak dzikich zwierząt i zarażaniu się
pasożytami, żyje w zanieczyszczonym dioksynami środowisku, które
potem mają swoje stężenie w jajach. Klatkowy standard produkcji
niweluje w jaju te niebezpieczeństwa. Kolejne kwestie pomijane w
kontekście wolnego wybiegu to troska o środowisko. Proszę sobie
wyobrazić miliony kur na wolnym wybiegu. Co wówczas dzieje się z
masą odchodów na tych terenach w kontekście emisji CO2?
Amoniakiem, siarkowodorze czy fenolach, które wydzielają się z
nich w atmosferę. Wsłuchujemy się w głosy konsumentów, jesteśmy
także świadomi troski o zwierzęta, dlatego rozwijamy chów
ściółkowy. W tym systemie nie ma żadnych klatek. Kura
przemieszcza się swobodnie wewnątrz dużego obiektu. Ma przestrzeń
do realizowania swoich potrzeb, a przy tym funkcjonuje w bezpiecznych
warunkach zarówno dla siebie jak i jaj, które trafiają na nasze
talerze. Pokarm, którym jest karmiona jest najwyższej jakości pod
stałym nadzorem weterynaryjnym. Śmiało mogę powiedzieć, że dziś
jesteśmy największym producentem jaj ściółkowych (tzw. dwójek)
w Polsce.
Co stanowi dla
Pani największe bariery w rozwoju biznesu?
W naszym biznesie
taką podstawową barierą są kwestie proceduralno-prawne. Czas
oczekiwania na wszelkie pozwolenia eksportowe, budowlane czy decyzje
środowiskowe Wydłużające się procedury urzędowe są
frustrujące. Z tym borykamy się najczęściej, doświadczając nie
zawsze polityki „pro przedsiębiorcy”. System nie upraszcza
procedur. A my zamiast działać i promować Polskę i rodzime
produkty, wijemy się w meandrach postępowań, na których wszyscy
tak naprawdę tracimy. Marzymy o tym, aby te kwestie były
uproszczone, proste i jasne.
Rynek pracy
się zmienia, a coraz więcej firm ma problem z dostępnością
wykwalifikowanych pracowników, którzy pomagają nadążyć ze
zmieniającymi się realiami rynkowymi. Jacy ludzie znajdą dla
siebie miejsce w FDW?
W naszym
przedsiębiorstwie zatrudniamy każdą grupę pracowników: blue i
white collars. Od kilku lat rzeczywiście zmagamy się z
pozyskiwaniem nowych pracowników, pomimo, że jesteśmy stabilnym
pracodawcą i nie odnotowujemy rotacji pracowników w dużej skali.
Niestety wraz z rozwojem i tzw. „dobrobytem”, kwestiami
socjalnymi z państwa coraz jest mniej ludzi chętnych do pracy,
szczególnie do pracy fizycznej. Mamy tego świadomość, dlatego już
od wielu lat stawiamy na technologie i inwestycje. Po pierwsze,
dlatego aby nasi pracownicy byli wyposażeni w sprzęt najwyższej
klasy, ułatwiający im codzienne zadania, co nie jest oczywiste w
branży. Po drugie zmuszeni jesteśmy inwestować w robotyzację,
które zastępuje pracę ludzką.
Jakie inne
korzyści widzi Pani w prowadzeniu firmy jako rodzinnej?
Perspektywa, że
wszystko to co robię nie będzie schedą dla obcych ludzi.
Codziennie buduję przyszłość nie tylko swoją, ale robię to z
myślą o swoich dzieciach. Niezależnie czy pójdą w ślady moje i
męża, zostawimy im namacalne owoce naszej pracy pozostawiając im
decyzję dalszej drogi. Firma rodzinna to pewnego rodzaju filozofia
na życie. Taką firmą żyje się 24 godziny na dobę czy nam się
to podoba czy nie. Także taki model firmy ma swoje plusy i minusy.
Internacjonalizacja
firmy – jakie rynki zagraniczne są dla Ferm Drobiu Woźniak
najbardziej atrakcyjne?
Wszystkie kolejne
kierunki handlowe są dla nas cenne. Przede wszystkim współpracujemy
z partnerami zagranicznymi. Jesteśmy praktycznie w całej Europie.
Poprzez fakt naszego ogromnego potencjału wytwórczego jesteśmy
bardzo atrakcyjnym partnerem handlowym, a wolumen i czas dostawy jest
ważnym aspektem zamówienia. Dodatkowo, nasi kontrahenci wybierają
nas także, ponieważ każdy etap produkcji jest w ramach naszego
zintegrowanego systemu. Nic nie „outsourcujemy”, dlatego mamy
pełną kontrolę, gdzie w przypadku jaj jest to priorytetowe.
Perspektywa
branży w Polsce. Wiele firm z Pani branży zostało założonych w
chwili transformacji gospodarczej, gdzie teraz ich twórcy zbliżają
się do wieku emerytalnego. Jaka będzie przyszłość Pani branży w
Polsce? Czeka ją konsolidacja, napływ inwestorów zagranicznych czy
może branża ma się dobrze i będą w niej sukcesje
wewnątrzrodzinne?
Pracujemy, aby
przekazać cały dorobek naszym dzieciom, aby kontynuowali to co
rozpoczął Dziadek i potem także ich rodzice. Jesteśmy firmą
rodzinną z tradycjami i mocno wierzymy w to co robimy. Nie widzimy
miejsca na konsolidacje czy też pojawienie się kapitału
zagranicznego w naszych strukturach. Jesteśmy patriotami i chcemy
kontynuować nasz biznes w ramach naszych środków. Nie patrzymy na
prowadzenie działalności tylko przez pryzmat dochodów. Ważne jest
dla nas to, że nasze produkty są znane za granicą, że klienci do
nas wracają, że doceniają naszą jakość i model biznesowy, który
gwarantuje im także sukces w ich biznesie. A wracając do nas –
jesteśmy polskim biznesem i takim pozostaniemy. Tego jestem pewna.
Polskie firmy
rodzinne są innowacyjne, bo stoi za nimi połączenie dwóch
mieszanek wybuchowych: wartości zakodowane w DNA właścicieli oraz
konieczność rywalizacji z globalnymi korporacjami. Jak w rodzinie
Woźniaków stymulowane oraz kreowane są innowacyjne rozwiązania?
W firmie
Woźniaków od zawsze stawiamy na rozwój i inwestycje. Gdyby nie ten
sposób myślenia i strategia postawiona od samego początku – nie
bylibyśmy właśnie w tym miejscu. Zabrzmię nieskromnie, ale
jesteśmy pionierami w branży także pod kątem rozwiązań
technologicznych. Pracujemy w tym zakresie z najlepszymi
rozwiązaniami i markami na świecie. Jesteśmy bardzo dumni, że
także technologicznie jesteśmy firmą z najwyższej półki. W
Fermach Woźniak nigdy nie oszczędzaliśmy na inwestycje, nawet
jeśli takie decyzje były okupione wysokim ryzykiem. Wiedzieliśmy,
że bez nowych technologii nie będziemy mogli się rozwijać na
światowym poziomie i być atrakcyjnym na rynkach globalnych.
Gdyby miała
Pani wskazać z perspektywy sukcesorki firmy rodzinnej trzy
najważniejsze zasady zdrowych relacji z nestorem firmy, to jak
budować międzypokoleniową strategię firmy rodzinnej?
Przede wszystkim
szacunek. Bycie wdzięcznym. Pokora do tego co się otrzymało i
pamiętanie o tym, że raz coś dane nie, jest dane na zawsze. Należy
udowodnić swoim postępowaniem, zaangażowaniem, że to co zostało
zbudowane ogromem pracy, nie zostanie sprzeniewierzone. Ze będzie to
kontynuacja w nowoczesnym wydaniu, aby pozostawić po sobie dobre
imię i szacunek do nazwiska, do rodziny.
Firma w
Internecie. Czy E-commerce oraz budowani marki w sieci to przyszłość
dla FDW? Jakie działania wzmacniające świadomość marki w sieci
Państwo wykonują?
Nasz biznes to
przede wszystkim B2B, a produkt jest dość newralgiczny pod kątem
obostrzeń logistycznych, dlatego też rozpatrywałabym tutaj
bardziej rynek np. vendingowy lub poszerzenie oferty w kontekście
rynku convinient. Za granicą niezwykle popularne są jajecznice w
płynie czy też jaja na twardo, które kupujemy po prostu w sklepie.
Nasz rodzimy konsument ma dystans do tego typu rozwiązań. Na rynku,
gdzie nasz główny odbiorca to biznes, tu działa przede wszystkim
niezawodność i partnerstwo. To procentuje nam dużą świadomością
naszej marki – jako producenta w oczach naszych kontrahentów.
Gdzie widzi
Pani siebie za 10 lat? A gdzie firmę FDW? Będzie to dalej firma
rodzinna?
Kolejne lata dla
firmy to nasze pokolenie wraz z naszymi dziećmi w okresie
„przejściowym”, kiedy pracujemy razem i przygotowujemy dzieci do
przejęcia firmy. Tak, będzie to w dalszym ciągu polska, rodzinna
firma.
Czym zaskoczy
nas FDW w ciągu najbliższych 12 miesięcy?
Wiele projektów
mamy w toku. Jednakże nasze „małe zwycięstwa” są ważne dla
nas, dla procesu wytwórczego, szybkości produkcji czy
bezpieczeństwa produkcji. Nie zawsze będą atrakcyjne, czyli
zaskakujące na zewnątrz, ale istotne na tyle, że wspomagają
optymalizacje całego procesu. Pracujemy nad ofertą oraz poszerzamy
skalę współpracy zagranicznej.
Strona korzysta z plików cookies i innych technologii automatycznego przechowywania danych do celów analitycznych, realizacji usług i bezpieczeństwa oraz reklamowych, z wykorzystaniem profilowania. Korzystając z Serwisu bez zmiany ustawień przeglądarki pliki cookies będą automatycznie zapisywane w pamięci urządzenia. Więcej informacji na temat zarządzania plikami cookies znajdziesz w Polityce prywatności Serwisu.